Napisany przez dmroczek on April 10, 2017
Komentarz po XXII kolejce
Jubileuszowy, 50 sezon naszych amatorskich rozgrywek tenisa stołowego dobiega końca. Za nami 22 (ostatnia) kolejka spotkań ligowych. Poznaliśmy nowego Mistrza LLTSA oraz pozostałych medalistów na wszystkich szczeblach naszych rozgrywek. Do rozegrania pozostały jedynie mecze barażowe, które ostatecznie zweryfikują kształty poszczególnych lig w następnym sezonie. Podsumowanie sezonu zostawiam innym. Mam nadzieję, że oprócz dorocznego komunikatu Zarządu, nie zabraknie też lirycznego akcentu naszego Poety czyli Andrzeja Stefanika, który obserwując wydarzenia w naszej lidze szuka natchnienia w Londynie. Liczę także na kolejną niespodziankę w wykonaniu Mariusza Suchorowskiego, który znany jest nie tylko ze swojego skutecznego tenisa, ale także z wnikliwej analizy gry poszczególnych zawodników i drużyn, a ostatnio ujawnił swój talent jako autor krzyżówek. Ja w dzisiejszym komentarzu ograniczę się jedynie do minionej kolejki w poszczególnych ligach i paru osobistych wyznań na zakończenie.
Mecz na szczycie IV ligi pomiędzy Tramp Klubem i Brydżystami zakończył się remisem 5 : 5. W obydwu drużynach zabrakło dominatora, który swoimi trzema zwycięstwami indywidualnymi mógłby zdecydować o wygranej swojej drużyny. Tym razem Ewa Pietrzak i Daniel Szcześniak zakończyli mecz z dwoma punktami na koncie a Piotr Garbacz do dorobku Tramp Klubu dodał tylko jeden. U Brydżystów dwa zwycięstwa zanotował Piotr Wronka, po jednym Marek Kiciak i Jacek Karwowski oraz para Karwowski/Wronka. Za plecami tych dwóch drużyn toczyła się korespondencyjna, zażarta walka o trzecie miejsce premiowane grą w barażach o awans do III ligi pomiędzy A.S. Górnik Łęczna i Drużyną im. Eddiego Orła. Szybciutko zakończyli ją młodzi tenisiści z Akademii Sportu Górnika Łęczna. Podopieczni Pawła Janowskiego już w poniedziałek pokonali 6 : 4 Pogodną Bitstream i drużyna Zenona Adamka, braci Łucjanów i Piotra Abramczyka o awans do III ligi powalczy najwcześniej za rok. Na osłodę pozostaje im zwycięstwo kolegi Zenona w rankingu indywidualnym IV ligi. Wracając do spotkania A.S. Górnik Łęczna vs Pogodna Bitstream, tytuł MVP należy się Szymonowi Skrzypkowi za komplet zwycięstw indywidualnych oraz swój udział w wygranym wspólnie z Łukaszem Piaseckim deblu. Łukasz do dorobku swojej drużyny dodał jeszcze dwa zwycięstwa indywidualne i to wystarczyło do końcowego sukcesu. Igor Nowak tym razem zakończył mecz bez zdobyczy punktowej. W drużynie przeciwnej dwa punkty wywalczył Mariusz Szymański i po jednym Krzysztof Nowacki i Piotr Łukasik. Na marginesie tego spotkania i końcowego sukcesu podopiecznych Pawła Janowskiego chciałem powiedzieć, że mam swój skromny w tym udział. Przed pierwszym spotkaniem tych drużyn w V kolejce pierwszej rundy prorokowałem, że zwycięży Pogodna. Spowodowało to sportową złość młodych tenisistów i przy stole pokazali mi jak bardzo się myliłem. Oberwało mi się także od shoutboxerów i musiałem posypać głowę popiołem. W zaistniałej sytuacji zaczynam się obawiać bezpośredniej konfrontacji z chłopakami od Pawła przy tenisowym stole. W przyszłym sezonie, to jeszcze nie nastąpi, bo moja Jedynka będzie grać w II lidze a A. S. Górnik w przypadku wygranej w barażu najwyżej w III. Gdyby jednak (uwaga zaczynam prorokować) KKS Wieniawa byłby za mocny, to najwcześniej w sezonie 2018/19 dojdzie do pojedynku A.S. Górnik Łęczna vs Jedynka i słodkiej zemsty zawodników Pawła Janowskiego na mojej osobie, którzy przy okazji spuszczą nas do IV ligi, bo jak przepowiedział w shoutboxie pewien Anonim, tam jest miejsce Jedynki i Geodety.
W ostatniej kolejce III ligi także doszło do meczu na szczycie i podobnie jak w IV lidze spotkanie takie zakończyło się podziałem punktów, a rywalizował LEKWET z Progressem. Obydwie drużyny przystąpiły do meczu w swoich najsilniejszych składach i z mocnym postanowieniem wygranej. W drużynie z Niedrzwicy prym wiódł niezawodny w całym sezonie Janusz Stróżak, który zanotował kolejny komplet zwycięstw i przypieczętował tym pierwsze miejsce w rankingu indywidualnym. W meczu przeciwko Progressowi na miarę swoich możliwości wspierał go brat Piotr, który wywalczył dwa ważne punkty. Michał Chemperek tym razem bez jakiejkolwiek zdobyczy. W Progressie punktował każdy z zawodników, ale ich dorobek zrównał się jedynie z osiągnięciem braci Stróżaków. Marek Wilczyński zdobył 2 punkty, a Jarosław Adamczyk i Adam Kaczor po 1,5. Trzecie miejsce już wcześniej zapewnili sobie Zarembiacy II. W ostatniej kolejce rozgromili oni rezerwy Geodety 9 : 1. Andrzej Kamiński z Danielem Rakiem ugrali solidarnie maksa (po 3,5 pkt), Bogdan Mardoń dołożył jeszcze 2. Honorowy punkt dla Geodety II zdobył Mariusz Cyrankiewicz. Z wydarzeń minionej kolejki godny wspomnienia jest jeszcze trzeci walkower zdegradowanego już wcześniej Samsona. Wracaj Andrzej z tego Londynu, bo Tomaszkom trudno się zebrać.
Na zapleczu I ligi mocnym akcentem zakończyła rozgrywki para awansujących drużyn. Eko – Geo Węglin uporał się z Głuskiem I 6 : 4, a PGE Dystrybucja 7 : 3 pokonała Ludwiniaka. Ten pierwszy mecz miał spory ciężar gatunkowy. Ewentualna wygrana teamu rodziny Drwali mogła zepchnąć na trzecie miejsce PGE. Tak się jednak nie stało. Faworyt wygrał dzięki swoim asom, które kiedyś wyciągnął z rękawa Wiesio Wójcik. Wojtek Maliborski do swojego imponującego dorobku indywidualnego dołożył kolejne trzy zwycięstwa, Marian Finkowski dodał jeszcze dwa oraz obydwaj wygrali swojego 22 debla w tym sezonie (!!!). To wystarczyło do wygranej. W drużynie z Głuska 2 punkty wywalczył Bartek Drwal i po 1 jego ojciec i brat. W PGE Dystrybucja koncertowo zagrał niesiony wieloma słowami uznania za swoją krzyżówkę, Mariusz Suchorowski. W Ludwiniaku nie było na niego mocnych. Mariusz wygrał wszystkie gry indywidualne i wspólnie z Tadziem Olejnikiem debla. Do tego Lucjan Galiński dorzucił dwie wygrane gry pojedyncze i Tadeusz jedną. W Ludwiniaku dwa punkty wywalczył Grzegorz Sajnaj i jeden Mieczysław Łoś. W dole tabeli przed ostatnią kolejką wszystko było już jasne, dlatego przejdę do wydarzeń z najwyższej klasy rozgrywkowej w LLTSA.
W I lidze przed ostatnią kolejką sezonu było kilka niewiadomych. Losy mojej Jedynki znane były już od wielu tygodni, choć byli tacy komentatorzy w shoutboxie, którzy stawiali na uratowanie przez nas ligowego bytu. Ostatni mecz, podobnie jak 7 wcześniejszych, rozegraliśmy w dwuosobowym składzie. Pozytywem są z pewnością kolejne dwa punkty Michała Rawskiego, którymi zrównał się w ilości zwycięstw z Pawłem Michalcem. Ja natomiast mogę być zadowolony z tego, że grając przeciwko Michałowi Bigajowi spowodowałem jego głośne okrzyki „Joł!!!” i mokrą koszulkę w piątym secie naszego meczu. Celowo zacząłem od meczu Jedynki zaznaczając nasz dwuosobowy skład. Jakoś nikomu z naszych anonimowych komentatorów z shoutboxa nie przyszło do głowy to co zarzuca się Annoplastowi czyli łatwe dostarczanie punktów potrzebującym, zaprzyjaźnionym drużynom. To, że Annoplast zagrał w dwuosobowym składzie przeciwko Geodecie odbierane jest jako celowe, służące zdegradowaniu Ściegiennego, a dające szansę na utrzymanie w barażach swoim przeciwnikom. Osobiście daleki jestem od takich uogólnień. Szanowni „hehe”, „Kibice”, „kibole”, „Alfy”, „Omegi” i inne „Anonimy” nie znacie prawdziwych powodów absencji poszczególnych zawodników. Wasze wpisy pełne są insynuacji i pomówień. Tylko dlatego, że stosujecie pseudonimy, możecie bez zażenowania spojrzeć w oczy tym, o których piszecie. Ja osobiście także podziwiam kolegów ze Ściegiennego za ich serce do gry, umiejętności i kilometry pokonywane na mecze. Przez ponad 20 lat gry w naszej lidze poznałem także Krzyśka Grabowskiego i wiem, że bez powodu nie odpuścił on meczu. Już w przegranym z nami spotkaniu skarżył się na swój bark. Lewandowski wczoraj z podobnego powodu zszedł z boiska choć miał szansę na hat-tricka i był żegnany owacjami na stojąco, a nie odsądzany od czci. Nikt też z komentujących nie pomyślał o tym skąd dojeżdża Radek Poświatowski. Gdyby to wszystko było takie proste, to pewnie mielibyśmy także innego mistrza ligi. W meczu na szczycie Mega Meble pokonały Roberto Music Team 6 : 4 i zdobyły tytuł. Serdecznie gratuluję tego osiągnięcia Sylwkowi i jego drużynie. Tylko czy wynik byłby taki sam, gdyby w meczu mógł zagrać przygotowujący się do trudnego kolokwium i kolejnych egzaminów na medycynie Paweł Rozwadowski, który w I rundzie wygrał wszystkie swoje single? Może dobrze się stało, bo dopiero wtedy nasi anonimowi komentatorzy mieliby pożywkę dla swojej twórczości. Na Robercie nie zostawiliby pewnie suchej nitki, gdyby przywiózł Pawła ze Śląska. Więcej obiektywizmu Panowie Anonimowi Komentatorzy, mniej jadu i przede wszystkim odwagi. Nie wstydźcie się swoich imion i nazwisk nawet jak popełnicie jakiegoś byka ortograficznego. Jesteśmy tenisistami amatorami a nie Jerzym Bralczykiem czy Janem Miodkiem. Proponuję także znaleźć sobie równoległy do samej gry cel naszych cotygodniowych spotkań przy stołach. Dla mnie jest to możliwość rozmowy z wieloma fajnymi osobami. Z przyjemnością równą wygranej, a może nawet z większą, bo tych zanotowałem w całym sezonie tylko 4, posłucham kawałów po mistrzowsku opowiadanych przez Piotrka Leszczuka, ze Sławkiem Koziełem czy Markiem Futą pogadam o muzyce i planach koncertowych, z Tomkiem Dalmatą wymienię doświadczenia związane z domowym wędzeniem, a z Krzysiem Witeckim czy Pawłem Janowskim te związane z pracą w szkole. Bardzo cenię sobie rozmowy z moimi byłymi uczniami, których w naszych ligach jest kilku; z ich ojcami, których kiedyś spotykałem na wywiadówkach, a teraz dają mi wycisk przy stołach pingpongowych; z młodymi obiecującymi tenisistami, którzy być może w przyszłości zdecydują się kontynuować naukę na Podwalu. Z niektórymi kolegami spotykam się także po zakończeniu sezonu na kontynuacji wspólnych zainteresowań. Z Tadziem Cieszko, Mundkiem Baranieckim, Bogdanem Krakiewiczem, Filipem Grajewskim czy z Andrzejem Zajączkowskim gramy w wakacje w ziemną odmianę tenisa. Jak szukam gustownego bukietu na Dzień Kobiet, to zasuwam na bazar do Piotrka Puszyka, jak natomiast potrzebuję pięknej choinki na święta, to walę jak w dym do Darka Chodona choć mógłbym też do Krzysia Grabowskiego, ale wolę świeżo cięte, żywe i pachnące. Poza tym syn Darka Kamil wie gdzie mieszkam i dostarcza mi ją zawsze do domu, a Kuba Grabowski syn Krzysia nie wie i nie jestem pewien czy ma prawo jazdy i byłby w stanie wyręczyć swojego ojca. Są też takie sytuacje kiedy żona oglądając „Na Wspólnej” lub „Wspaniałe stulecie” każe mi wchodzić na drabinę i ustawiać antenę, bo jej obraz zanika. Wtedy dzwonię do Stasia Jaroszyńskiego i zjawia się on migusiem ze swoim sprzętem i jak ustawi mi talerz, to obraz mam ostry jak żyleta. Mógłbym jeszcze dłuuuuuuugo kontynuować taką wyliczankę, ale czas spać … bo jutro do szkoły i kawał drogi przede mną. Pozdrawiam wszystkich czytających i do zobaczenia w kolejnym sezonie !!!
Piotr Nizioł