Napisany przez dmroczek on April 15, 2018
Komentarz po XXII kolejce
Ponieważ przyszło mi omówić ostatnią kolejkę sezonu 2017/2018, to dzisiaj zamiast analizy ostatnich meczów, będzie spojrzenie na poszczególne ligi, zespoły, zawodników właśnie przez pryzmat całego sezonu. 51 drużyn walczyło przez ponad pół roku i każda z nich zasłużyła na kilka słów w tym podsumowaniu.
I LIGA
Roberto Music Team zdjęło koronę z głowy Mega Meble, nie tracąc w sezonie ani jednego punktu. Coca-cola będzie lała się strumieniami. Ten sezon potwierdził, jak sprawnym działaczem jest Robert Grabczak. W miejsce Pawła Rozwadowskiego, którego zabrakło w decydującym meczu ubiegłego sezonu, pojawił się Bartosz Kiciak, dzięki czemu podstawowy skład prezentował bardzo wysoki wyrównany poziom. Sam Prezes też miał swój sportowy wkład w sukces, że przypomnę decydujący o remisie punkt w meczu z LPEC-em.
Drugie miejsce to niby bardzo dobry wynik, ale tak naprawdę to pierwszym przegranym jest drużyna Mega Meble. Pocieszeniem jest obronienie pierwszego miejsca w rankingu indywidualnym przez imponującego spokojem Czarka Ćwikłę, choć tym razem to miejsce jest współdzielone z Piotrem Decem, a także zdecydowane zwycięstwo pary Czarek Ćwikła – Sylwester Lalak w rankingu deblowym.
Pierwszą trójkę zamyka Edbar. Nie wystarczyło wzmocnienie Przemkiem Przesmyckim, o którego słynnej sprawie dotyczącej miejsca zameldowania było głośno na długo przed sezonem. Przypomnę, że Przemek łączył swoje występy w lidze lubelskiej z tymi w analogicznej lidze łódzkiej, a dodatkowo wzbogacił nasze rozgrywki fajnymi materiałami filmowymi z meczów swojej drużyny. Kolejny bardzo dobry sezon rozegrał Paweł Janowski. Tak przy okazji, jeśli ktoś do tej pory nie rozwiązał styczniowej krzyżówki, to przepadło, bo podaję hasło: „Spadająca gwiazda była wzorowana na topspinie Pawła Janowskiego”.
Wiesiek Wójcik zbudował silną drużynę, doprowadził ją do I ligi, po czym oddał swoje miejsce Januszowi Stróżakowi, który, zajmując wysokie piąte miejsce w rankingu, udowodnił, że powinien grać właśnie na ekstraklasowym poziomie. Dzielnie towarzyszyli mu pozostali gracze, stąd czwarta pozycja Węglina, czyli najwyższa jaka była realnie do zdobycia, pomijając wielką trójkę. Dodajmy, że Węglin był beniaminkiem, choć w przypadku tak doświadczonych pingpongistów trudno mówić o debiutantach.
Tę czwarta pozycję długo zajmowała drużyna ASKO I. Mniej więcej tak długo, dopóki kontuzja nie dopadła Krzyśka Witeckiego. Drużynie służy granie na ulicy Słowiczej, a na specjalne wyróżnienie zasługuje czyniący stałe postępy i coraz bardziej skuteczny Zbyszek Fila. Z kolei dla Marka Futy podziękowania za bardzo sprawne organizowanie cyklu turniejów pod hasłem Grand Prix ASKO, gdzie zawodnicy z różnych lig mają szansę porównywać swoje poziomy gry.
LPEC po uzupełnieniu składu Rafałem Ostrowskim był silną drużyną, przy czym najrówniejszy poziom przez cały sezon prezentował Tomek Dalmata. Dodatkowy plus dla Tomka za umożliwienie Lucjanowi Galińskiemu zdobycia historycznego pierwszego punku w naszej ekstraklasie. Dodajmy też, że to nie Mega Meble czy Edbar, ale właśnie LPEC był najbliżej uszczknięcia punktu mistrzowskiemu Roberto.
GLKS Drwal wyciągnął wnioski z poprzedniego pobytu w I lidze i tym razem po awansie dokonał poważnego wzmocnienia Andrzejem Gęcą. Dzięki temu w zespole było czterech solidnych graczy i pole do manewru przy doborze składu w zależności od przeciwnika. Podkreślić należy, że wszyscy zawodnicy poczynili postęp, co widać choćby porównując statystyki z tego sezonu z tymi sprzed dwóch lat.
Celem sześciu drużyn z dolnej części tabeli było utrzymanie w lidze. W tej sytuacji Wierzchowiska nie mogły sobie pozwolić na granie siedmiu kolejek bez Jarka Gładysza, jak to było w ubiegłym sezonie. Gdyby w tym roku Jarek wyjechał, to mógłby wrócić już do II ligi.
PGE Dystrybucja pozyskała Waldka Pyckę i dzięki temu transferowi przez cały sezon nie było bezpośredniego zagrożenia spadkiem. Wyróżnić należy Tadka Olejnika, który zwłaszcza w rundzie rewanżowej zanotował kilka bardzo udanych występów, jak na przykład te z Edbarem (2,5 pkt) czy Mega Meble (3:2, 2:3, 2:3). A teraz najważniejsze… Niech nikogo nie zmylą statystyki Lucjana Galińskiego. Jako najbardziej doświadczony a jednocześnie bardzo ambitny zawodnik, nie zadowalający się łatwymi zwycięstwami ze słabszymi graczami, wystawiany był jedynie w meczach z najsilniejszymi drużynami.
W barażach o utrzymanie zagrają Zarembiacy. Z uwagi na problemy zdrowotne Darka Haśca, którego przy okazji pozdrawiamy, drużyna budowana była już w trakcie sezonu. Po kilku latach przerwy do gry wrócił Paweł Skałecki. Takie powroty nie są łatwe, o czym świadczy początkowy bolesny bilans meczów Pawła, czyli 0:12. Dopiero w XI kolejce dołączył Wojtek Bochniarz. Dlatego po I rundzie Zarembiacy zajmowali ostatnie miejsce z zaledwie dwoma punktami. W rundzie rewanżowej widać było stały wzrost formy wszystkich graczy, czego efektem aż 11 pkt, wydostanie się ze strefy bezpośredniego spadku, a dodatkowo drugie miejsce Pawła w Jubileuszowym Turnieju z okazji 50-lecia ligi amatorskiej. A tak przy okazji. Darek Hasiec ma pomysł, by zaprosić Bartka Mańkę i zgłosić do IV ligi drużynę złożoną z osób powracających do sportu po problemach zdrowotnych. Może będzie to Klub Sportowy Rehabilitacja, może jakaś podobna nazwa. Więc jeśli ktoś może wylegitymować się stosowną dokumentację z NFZ-u, to Darek przyjmuje zgłoszenia…
Annoplast awansował do I ligi w sezonie 2009/2010 i od tamtej pory, w różnym składzie personalnym, rywalizował na tym poziomie. Problemy Annoplastu zaczęły się właściwie już rok temu, o czym świadczy zaledwie pięć punktów w rundzie rewanżowej ubiegłego sezonu. W tym sezonie Michał Chrzonstowski nie pomógł. Wprawdzie regularnie grał i punktował Radek Poświatowski, ale Kuba Grabowski nieco obniżył loty, a forma Krzyśka Grabowskiego przyszła zbyt późno.
W sezonie 2013/2014 w I lidze grały trzy drużyny AZS UMCS, z czego dwie stanęły na podium. Jeszcze w ubiegłym roku UMCS zajął czwarte miejsce. Teraz teoretycznie skład był nawet mocniejszy, tyle że Michał Bigaj nie zawsze znajdował czas, a w dodatku ostatnio doznał poważnej kontuzji ręki, natomiast udział Łukasza Bańkowskiego był symboliczny. Ambitna postawa pozostałych studentów nie wystarczyła. No cóż, ktoś musiał spaść.
II LIGA
II liga tradycyjnie była bardzo wyrównana i, pominąwszy ostatnią drużynę, każdy mógł wygrać z każdym. Naliczyłem aż siedem drużyn, które na różnym etapie rozgrywek były wymieniane w kontekście awansu. Ściegienny rozpoczął rywalizację od wyniku 1:9 z Progressem, ale z czasem, powoli, powoli, było coraz lepiej, a w rundzie rewanżowej zespół z Chodla był już niepokonany. Mariusz Dydo wygrał wewnętrzną rywalizację o podstawowy skład z innymi graczami i godnie zastąpił Dominika Maciąga. W ubiegłym sezonie Ściegienny dosyć pechowo i w kontrowersyjnych okolicznościach spadł z I ligi. Teraz Bogdan Grzybek i Darek Smaga, wspierani niezmiennie przez klub kibica w postaci sympatycznej Karoliny, udowodnili, że zasługują na najwyższą klasę. Kiedy w sezonie 2009/2010, jeszcze jako Lubzel, zaczynaliśmy zabawę, to w IV lidze rywalizowaliśmy właśnie z tymże samym Ściegiennym. A dodatkowo z Młodym Głuskiem, czyli Bartkiem i Kubą Drwal. Kto by wtedy pomyślał, że kiedyś wszyscy spotkamy się w I lidze?
Niespodzianki nie było w przypadku drugiej drużyny. To doświadczona ekipa Pod50, która, pozyskując przed sezonem Romka Chawryło, po prostu nie miała innego wyjścia jak awans. Mistrzostwo ligi uciekło w końcówce sezonu, gdy drużyna straciła punkty ze Ściegiennym i Progressem. O sile drużyny świadczą trzecie miejsce Anny Maruszczak oraz czwarte Romka Chawryło w rankingu, mimo że nie rozegrali wszystkich spotkań. A jest też teoria, że Grześkowi Gaborskiemu będzie się lepiej grało właśnie I lidze.
Progress od początku miał jasny cel. II liga miała być jedynie przystankiem na drodze z III ligi do ekstraklasy. Czy tak się stanie? Zobaczymy już wkrótce. W każdym razie Krzysiek Kozłowski bez problemu wkomponował się w zespół, a Jarek Adamczyk obronił drugie miejsce w rankingu, tyle że w ubiegłym roku był to ranking III-ligowy. Nawet jeśli teraz nie uda się awansować, to w przyszłym roku będą jednymi z faworytów II ligi.
Kolejnym mistrzem w II lidze jest Geodeta, tyle że mistrzem remisów. W samej tylko rundzie rewanżowej zremisowali aż pięć spotkań. Przed sezonem powstało pytanie, jak wypełnić lukę po Rafale Ostrowskim. Odpowiedź wymyślił Tadeusz Cieszko, który zadał sobie trud odszukania Michała Wojciechowskiego. I trzeba przyznać, ten wysiłek się bardzo opłacił. Bo gdy już Michał przypomniał sobie, jak się trzyma rakietkę, to zazwyczaj zgarniał komplet punktów w meczu. Wspólnie z Darkiem Śliwińskim zwyciężyli też w klasyfikacji deblowej. II liga zrobiła się troszkę za ciasna dla Michała. Oj, chyba trzeba będzie zmobilizować kolegów i w przyszłym sezonie powalczyć o awans.
Ludwiniak to tradycyjnie już niezmordowany Grzesiek Sajnaj, który został zwycięzcą rankingu indywidualnego. Tak przy okazji, o wyrównanym poziomie ligi świadczy aż 10 porażek zwycięzcy tej klasyfikacji. Dobry sezon zagrał Mietek Łoś, ale żeby osiągnąć coś więcej, to trzeba by było zmobilizować Artura Szewczaka, który przecież także dysponuje sporym potencjałem.
W ubiegłym roku ASKO II długo toczyło walkę o uniknięcie degradacji. Teraz zanotowali spory postęp, bo drużyna długo liczyła się w walce o I ligę. A to głównie dzięki Sławkowi Margolowi i Zbyszkowi Kuciowi, którzy ciągnęli ten wózek. Sił wystarczyło na pierwszą rundę, po której ASKO II prowadziło z dorobkiem 17 pkt. W rundzie rewanżowej było już tylko 7 pkt, a marzenie o awansie prysły definitywnie po marcowym 1:9 z Progressem. Znowu wspomniałem Progress i znowu 9:1, ale w kontekście meczu barażowego uspokajam Zarembiaków, że Progress nie wszystkie mecze zakończył takim wynikiem.
MTM rok temu utrzymał się bo barażach. Teraz też, mimo sporego postępu Waldka Zimy, długo zajmował trzecie miejsce od końca. Z czasem Marek Sałaga odzyskał wysoką formę i drużyna ruszyła w górę tabeli. Runda rewanżowa była już bardzo dobra i gdyby policzyć samą tylko tę rundę, to MTM zająłby wysokie trzecie miejsce z 16 pkt.
Celem Świdniczanki niezmiennie jest I liga. Dwa lata temu awans przegrała w ostatnich kolejkach. W ubiegłym sezonie drużyna słabo wystartowała i, mimo ambitnej pogoni, nie dogoniła już czołówki. Teraz początek był bardzo dobry, ale potem dwa czopy Marcelego Jaszczaka pojechały w trasę, Jarek Bądos nie był tak skuteczny jak rok wcześniej i, mimo szerokiego wyrównanego składu, drużyna zakończyła sezon dopiero na ósmej pozycji.
PIK Łęczna rozpoczął z nowo pozyskanym Przemkiem Stolą w składzie. Rozpoczął mocno, bo od zwyciężenia głównego faworyta, czyli Pod50. Przemkowi jednak chyba znudziły się nasze rozgrywki, gdy 23 października został dwukrotnie pokonany w meczu ze Ściegiennym. Od tego momentu zespół wrócił do swojego tradycyjnego składu, mając lepsze i gorsze momenty. A Norbert Mazurkiewicz został czołowym działaczem Lubelszczyzny w ping-pongu, tym z niebieskimi rakietkami.
AZS WSEI przystąpił do rozgrywek wzmocniony Piotrem Bobrowskim, ale za to bez kontuzjowanego Darka Chodona. Z czasem Darek wrócił do gry, ale forma nie była aż tak wysoka, jak w ubiegłych latach. W tej sytuacji niewiele zabrakło, by drużyna spadła bezpośrednio. Są baraże i jeśli WSEI się zmobilizuje, to będzie w nich faworytem.
Jedynka po I rundzie miała zaledwie trzy punkty i sporą stratę do bezpiecznego miejsca. II runda to, dzięki już regularnej grze Michała Rawskiego oraz Adama Kaczora, ambitna pogoń za resztą stawki i naprawdę niewiele zabrakło... Ale jednak zabrakło i mamy spadek rok po roku. No cóż, plus jest taki, że skład komentatorski będzie miał swojego silnego reprezentanta, a tym samym lepsze rozeznanie, w niższej lidze. Piotr Nizioł był tam ostatnio w sezonie 2011/2012. Zwiedził wyższe ligi i, jak widać, postanowił wrócić.
S-L Niedrzwica to przykład, że nie zawsze warto korzystać z okazji, jaką jest gra w wyższej lidze. Czyli Mickiewiczowskie „mierz siły na zamiary” w naszym amatorskim sporcie się nie sprawdziło. Porażki po pewnym czasie znudziły się zawodnikom, a i przeciwnicy nie mieli żadnej satysfakcji z meczów wygranych walkowerem.
III LIGA
Zgodnie z przewidywaniami, spadkowicze z II ligi okazali się zbyt silni dla III-ligowych rywali. ARGO nie musiało nawet zbyt często sięgać po swojego dżokera, Pawła Grocholę. Drużynę tradycyjnie ciągnęli Sławek i Mirek Pietroń, co potwierdzają ich wysokie lokaty w rankingu.
Dla Głuska II przydałaby się liga 2,5, bo od kilku sezonów to awansują do II-giej ligi, to z niej spadają. W tym sezonie Sylwester Pawlak przejął rolę lidera od Andrzeja Gęcy, a pozostała wyrównana trójka też solidnie punktowała. Na jak długo tym razem pożegnali III ligę?
Czarne Konie to bardzo pozytywny przykład rozwoju drużyny poprzez podnoszenie jakości gry tych samych zawodników. Artur Cękalski zwyciężył w rankingu indywidualnym, a Paweł Markowicz zajął wysokie czwarte miejsce. W nagrodę barażowy sprawdzian na tle doświadczonego II-ligowca.
Kącik Szymona. Rewelacją III ligi okazał się Górnik Łęczna. Rok temu Górnik przegrał mecz barażowy, ale teraz udowodnił, że jak najbardziej zasłużył na grę na wyższym poziomie. Z każdym miesiącem było coraz lepiej, a najlepszym podsumowaniem wygrany mecz z ARGO, kiedy Szymon Skrzypek zdobył komplet punktów, i to grając lewą ręką! Ale nie tylko po Szymonie widać efekty pracy trenera Pawła Janowskiego. Bardzo dobre wyniki notował Łukasz Piasecki, który wspólnie z Szymonem zdecydowanie wygrał klasyfikację debla. No i wreszcie młodszy Skrzypek, Tomek. Olbrzymi postęp i kilka cennych zwycięstw. Jeśli tę kadrę uda się zatrzymać na przyszły sezon, to mamy mocnego kandydata do awansu.
Jeśli chodzi o Klub Tęcza, to chyba także nadszedł już moment, bo wyznaczyć nowe cele. Sposoby mogą być różne. Wzmocnić zespół, zintensyfikować treningi, a może zatrudnić profesjonalnego szkoleniowca w miejsce trenera drugiej klasy, Wacława Jarząbka. Piotr Tokarzewski-Głośniak już przed sezonem miał propozycję przejścia do II-ligowego zespołu. Postąpił lojalnie wobec swojego zespołu. Został i w mojej ocenie podjął właściwą decyzję, bo dzięki regularnej grze zrobił kolejne postępy, czego efektem na przykład komplet punktów w meczu z Głuskiem II. Piotra dzielnie wspierał Andrzej Kamiński.
Przed rokiem Wieniawa obroniła III ligę w barażach. Ten sezon był o wiele spokojniejszy. Ta różnica to efekt wzmocnienia drużyny Arturem Budzyńskim oraz dużej liczby zwycięstw Piotra Dziemidoka, który egzaminował przeciwników ze znajomości gry przeciwko długim czopom.
Po awansie bardzo dobrze radził sobie Tramp Klub, stąd spokojne miejsce w środku tabeli. A Ewa Pietrzak i Daniel Szcześniak notowali znacznie lepsze wyniki niż w tej samej lidze dwa lata temu.
Nieco więcej można było oczekiwać od Foo Fighters. Niby nie ma się czego przyczepić, ale uważam, że w zawodnikach tej drużyny, na przykład w Sylwku Zarzyckim czy Przemku Sujce, tkwi spory potencjał, który nie do końca jest wykorzystany.
Geodeta II wystawił zupełnie nowy skład. Ogranie na II-ligowym poziomie posłużyło Wieśkowi Wójcikowi, zwłaszcza gdy porównamy jego statystyki z tymi sprzed dwóch lat. W utrzymaniu pomógł też Jarek Drozdowski, choć na jego przykładzie widać, że przerwa w grze zostawia swój ślad.
W barażach powalczy S-L Niedrzwica II, która zagrała „na licencji” Startu Niedrzwica, a tak naprawdę opierała się o skład PIKa Łęczna II sprzed roku. Nie było źle, biorąc pod uwagę zaledwie ósme miejsce w IV lidze przed rokiem. Główna to zasługa Michała Jasińskiego i Henryka Ostapiuka, od których postawy zależeć będzie wynik mecz barażowego.
Park-Farb po odejściu Romka Chawryły to była już inna drużyna. Można powiedzieć, że Park-Farb odzyskał swój niepowtarzalny charakter i wrócił do balansowania na granicy III i IV ligi.
Brydżyści wystawili rekordową liczbę ośmiu zawodników. Tyle że gdy w II rundzie zabrakło Jacka Karwowskiego, to drużynie nie udało się zdobyć choćby punktu. Ale że ogranie w III-ligowym towarzystwie pomaga widać choćby na przykładzie Tadeusza Niedźwiadka, który potrafił w Grand Prix ASKO ograć samego Prezesa Roberta Grabczaka, czyli mistrza LLTSA.
IV LIGA
Zgodnie z przewidywaniami, ASKO III pewnie wygrało ligę. Mimo dłuższej przerwy w grze, Artur Siwek nie zapomniał, jak się posługiwać czopem. Właśnie takiego gracza potrzebowali Darek Krawczyk i Andrzej Bernatowicz, by wrócić na wyższy poziom rozgrywek. W takim składzie zespół poradzi sobie także w III lidze.
Drugą drużyną, która awansowała są Kameleony. Do tego miejsca pretendowało wiele zespołów i zadecydowała udana końcówka. To dobra wiadomość zwłaszcza dla Maćka Samborskiego, który zdecydowanie zasłużył na grę na wyższym poziomie. Specjalne wyróżnienie za coraz lepsze wyniki należy się także Wojtkowi Wronie.
O tym, kto zagra w barażach, zadecydują poniedziałkowe mecze. Zielone Grądy mają los w swoich rakietkach. Grają z ATS-em i, jeśli wygrają, nie muszą oglądać się na swoich rywali. Zielony Grądy miały w swoich szeregach zwycięzcę rankingu, ofensywnie grającego Daniela Reszela. Ale docenić też trzeba postępy, jakie w trakcie sezonu zrobił Arek Walczuk.
Pogodnej Bitstream też przydałyby się kolejne wyzwania, jakie czekają w III lidze. Ale czy zagrają w barażach, zależy już nie tylko od nich. W tym sezonie wszyscy gracze Pogodnej poczynili postępy, a największe Mariusz Szymański.
Najlepszym z debiutantów został ATS Lublin. To oczywiście bardzo młoda drużyna, młodsza nawet niż Młodzi Gniewni, ale za to bardzo dobrze prowadzona. Postępy były świetnie widoczne i za rok ATS będzie faworytem IV ligi. Na wyróżnienie zasługują Piotr Goszczyński oraz Karol Chrześcian. Karol potrafił pokonać w Grand Prix ASKO między innymi Szymona Skrzypka.
W ubiegłym sezonie Drużyna im. E.Orła minimalnie przegrała walkę o awans. Wydawało się, że może teraz, ale jednak nie. Jeszcze trzeba troszkę potrenować. Inna sprawa że w tej drużynie nie widać specjalnej presji.
Poker Team chyba na początku sezonu zjadła debiutancka trema, bo zaczęli od pięciu porażek, ale potem było coraz lepiej i w przyszłym sezonie to będzie solidny ligowiec. Już dziś szykujemy się na ich prestiżowy pojedynek z Brydżystami. A skoro tenis stołowy jak tak popularny wśród karciarzy, to może dołączą jeszcze jacyś inni Miłośnicy Pasjansów?
Dosyć odległe miejsce zajął Samson, drużyna z bogatymi tradycjami. Gdyby Andrzej Stefanik i Tomek Rodziewicz częściej znajdowali czas, to można byłoby powalczyć o powrót do wyższej ligi. Imponuje zaangażowanie Witolda Adamczyka, który wszystkie dwa punkty w bieżących rozgrywkach wywalczył walkowerem.
Grupę „awansową” IV ligi zamykają Młodzi Gniewni, ale nie ma się co gniewać o to ostatnie miejsce. Skoro czują się młodzi, to mają jeszcze czas na zwycięstwa. Koniecznie trzeba wyróżnić Adama Dyjora, który w tym sezonie ma na rozkładzie IV-ligowe gwiazdy - Daniela Reszela, Maćka Samborskiego, Zenka Adamka czy Tomka Biniędę.
Zwycięzcą ligi IVB został Salos I, któremu po I rundzie niewiele zabrakło, by załapać się do grupy walczącej o awans. Na tle ubiegłego sezonu zauważyć trzeba postęp Huberta Wrony i Gabriela Palonki. Grający trener Rafał Górski dysponował szerokim składem, dzięki czemu w większości spotkań nie musiał być grający.
Sympatyczną i doświadczoną drużynę ma PIK Łęczna II, w której na lidera wyrósł Adam Breś. Część zawodników tej drużyny od dawna, choć z przerwami, uczestniczy w naszych rozgrywkach.
Salos II to druga grupa podopiecznych trenera-pasjonata, a czołowa postać tej drużyny to Dominika Stępniewska.
Kolejnym debiutantem w naszej lidze jest Gdybym Zgolił Wąs. Wśród nieogolonych wyróżnić należy Grzegorza Jankowskiego, przy czym trudno powiedzieć, jak ewentualne użycie maszynki do golenia wpłynęłoby na formę sportową zawodników.
Profesjonalnie brzmiąca nazwa Tennis Table Club nie wystraszyła większości przeciwników. Odnotować natomiast należy transfer do tej drużyny Szczepana Gładosza, który, podobnie jak Bogdan Krakiewicz z Geodety, gra w amatorskich rozgrywkach tenisa stołowego od początku ich istnienia.
Niestety, nie udało się zdobyć żadnego punktu innemu debiutantowi, Bez Spiny. Ale przecież z samej nazwy wynika, że to luzacy i jeśli ten sezon ich nie zniechęci, to w kolejnym gorzej nie będzie.
***
Teraz tradycyjna zapowiedź kolejnych meczów. Już w poniedziałek mamy ostatnie mecze IV ligi, które zadecydują, kto zagra w barażach o III ligę, Zielone Grądy, Pogodna czy ATS. Natomiast w piątek czeka nas wisienka na naszym pingpongowym torcie, czyli mecze barażowe. Dla tych sześciu drużyn ocena całego sezonu zostanie wyznaczona właśnie przez wynik tego jednego meczu. Wszystkie mecze ciekawe, ale chyba najbardziej rywalizacja na granicy I i II ligi, czyli Zarembiacy – Progress.
***
No cóż, sezon prawie zakończony. Można świętować. Każdy znajdzie jakiś dobry powód - mistrzostwo, puchar, awans, miejsce w rankingu, postęp, uniknięcie degradacji. Nawet spadek do niższej ligi ma swoje plusy, bo przecież za rok będzie łatwiej o zwycięstwa.
Dlatego przy okazji, przypominam o pewnej tradycji… Wiecie, jak piją tenisiści stołowi? Setami.
Mariusz Suchorowski